sobota, 9 listopada 2013

Na św. Marcina bajka o gęsinowym królu...

Ona była z Kołudy Wielkiej, ze szlachetnego rodu, rodziny, która dbała, by ona i jej siostry wyrosły na zacne panny. Z sukcesem, bo widok białych, zgrabnych kibici, kołyszących się zmysłowo przy każdym kroku rozpalał wyobraźnię licznych wielbicieli i pobudzał apetyt na więcej...

On to chłopak z Chorzowa. Wysoki, szczupły, z ciemnymi, mądrymi oczami, nieśmiałym uśmiechem. Skromny, ale widać, że odważny i wielkiego serca. Jeden z tych, których bajkopisarze czynią bohaterskimi pogromcami potworów, zdobywcami serc księżniczek i połowy królestwa. Spotkali się on i ona na św. Marcina, a właściwie to ona po prostu oddała się w jego ręce i...

Nie będzie to historia miłosna ani kryminalna. Będzie to opowieść kulinarna o tym, jak Przemysław Błaszczyk, szef kuchni chorzowskiego Manana Bistro&Wine Bar, świeżo mianowany Król Gęsiny 2013/2014, ową pannę z Kołudy Wielkiej, prosto z Kujawsko-Pomorskiego wskazującego smakoszom, że nastał ''Czas na gęsinę'', pięknie nam przyszykował.

Klub kolacyjny w chorzowskiej Manana zorganizowała Ola Czapla-Oslislo. W szklanym pawilonie, o który niedawno wzbogaciło się bistro, do stołu zasiadło dziewięciu smakoszy. Gęsią ucztę zaczęliśmy od zapoznania się z polskim młodym świętomarcińskim wino pochodzącym z winnicy Srebrna Góra w Krakowie. Zdecydowałam się na białe - cudownie świeże, rześkie, pełne owocowej lekkości i wdzięku. Polecam spróbować go jak najszybciej, bo serwowane będzie już od 11 listopada w restauracjach biorących udział w ogólnopolskiej akcji "Gęsina na Świętego Marcina".
Wróćmy jednak do naszej bohaterki. Kulinarny wieczór z gęsiną rozpoczął amuse-bouche: pasztet z wątróbek gęsich aromatyzowane trawą żubrówką, galaretka z żubrówki, mus gruszkowym, tost z chleba kresowego, sól himalajska. 


Amuse-bouche to taki drobiazg, kulinarna rozgrzewka dla kubków smakowych, ale nakładając kolejne kawałki pasztetu i galaretki na tost, marzyłam o tym, by móc opróżnić kilka takich talerzyków. Nic dziwnego, że szefowie kuchni z całej Polski, biorący udział w akcji ''Gęsina na Świętego Marcina'', w anonimowym głosowaniu, uznali ten przepis jednym z dwóch najlepszych w kraju.

Drugie rozdanie należało do okrasy w postaci tatara z piersi gęsiej wędzonego w dymie wiśniowym z pudrem z palonego masła, emulsją ze śliwek gotowanych w winie podawanego z ciemnym kresowym chlebem. Jestem wielbicielką solidnego tatara wołowego i trudno było mi wyobrazić sobie, że będzie mi smakować surowe mięso gęsi. Obawy okazały się chybione. Delikatne, aromatyzowane dymem mięso szybko zniknęło z talerza. Sposób podania, prezentacja... gastronomiczna przygoda!

Gdy kelnerka wniosła do pawilonu talerze z gęsimi żołądkami duszonymi w warzywach, risotto z kaszy gryczanej, kiszonymi ogórkami smażonymi w miodzie i czosnku oraz sosem chrzanowym zapachniało jesienią. Z podrobami generalnie mam problem. Pamiętam jedne gęsie żołądki, które jak rasowy przedszkolak upchnęłam w policzku i wyplułam przy najbliższej okazji w ustronnym miejscu. W wersji prezentowanej przez Błaszczyka zniknęły szybko z talerza, podobnie kasza gryczana. Oszczędzałam natomiast na ile się dało ogórki, bo ich świeży aromat szczypał w nosek aż miło...
Drugi raz jesień przybyła na stół pod postacią strudla z ciasta francuskiego z mięsem z gęsiego udka z brukselką, jabłkami, ziemniakami smażonymi w gęsim tłuszczu i rozmarynie, musu z brukselki. Gęsina pyszna, do jabłek i ziemniaków nikogo nie trzeba przekonywać, ale brukselka była tak dobra, że można by nią nawracać rzesze brukselkofobów, których jak wiemy nie brakuje.


Na deser spodziewałam się czegoś w rodzaju marcińskiego rogala z białym makiem, ale szef kuchni sprytnie wyczuł, że będziemy pełni i nie ma co dobijać konsumenta. Na stole pojawił się niewielki pucharek/kieliszek z musem chałwowym z wiśniami i tostowanymi pistacjami. Słodycz tego deseru była cudownie zbalansowana. Nuta chałwowa wyraźna, ale nie przytłaczająca. Wiśnie kwaskowate, orzeźwiające. Pyszne.

Jeśli nie chcecie zgrzeszyć wobec św. Marcina, koniecznie wybierzcie się jak najszybciej na gęsinę. Jeśli chcecie spróbować jej w królewskim wydaniu, wybierzcie się do bistro Przymysława Błaszczyka. Pamiętajcie, by spróbować polskiego wina świętomarcińskiego (w Manana butelka jedyne 52 zł), a będziecie żyć długo i szczęśliwie... :)



2 komentarze:

  1. Bajka o gęsim królu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gęsinowy król to nie to samo, co gęsi król. Wyraz gęsinowy jako przymiotnik pewnie nie istnieje i nie da się go znaleźć w słowniku, ale mówiąc czy pisząc o czymś można używać wyrazów utworzonych samemu od już istniejących lub nawet tworzyć własne neologizmy i jest to z punktu widzenia poprawności językowej dopuszczalne. Można taki wyraz wziąć w cudzysłów, żeby zaznaczyć, że jest on stworzony jednorazowo, na potrzebę chwili, a nie funkcjonuje w języku codziennym.

    Ewidentnie gęsi król nie oddaje tego, co gęsinowy i w tym kontekście ten drugi bardziej pasuje. Normy językowe tworzone są przez użytkowników języka a im częściej i powszechniej są używane niektóre formy, tym większe prawdopodobieństwo, że staną się normą, nawet jeśli kiedyś były uważane za niepoprawne. Wraz ze wzrostem popularności gęsiny na naszych stołach, myślę, że i przymiotnik gęsinowy stanie się popularny i już nikt nie będzie miał co do niego wątpliwości. Już mamy Gęsinowy Szlak Kulinarny, gęsinowe przysmaki, gęsinowe przepisy...

    OdpowiedzUsuń